poniedziałek, 14 maja 2012

koko EURO spoko?


Niezła wyliczanka! Podczas wielkiego piłkarskiego święta, jakim niewątpliwie są rozgrywki EURO 2012 będą miały miejsce strajki Solidarności, celników, taksówkarzy. Na ulice wylegną obrońcy krzyża, jednego słusznego radia i TV Trwam. Nie wiem jak ta telewizja chce trwać, skoro wszyscy trwale protestują na ulicach, a nikt nie trwa przed telewizorem. Jakby tego było mało, mimo protestów i licznych zapowiedzi bojkotu to Ukraińcy dalej nie chcą wypuścić Julii Tymoszenko która jest tak chuda, że zaraz może kipnąć. Jest więc szansa, że okrzyki "jebać, jebać PZPN" poprzedzane będą minutą ciszy.
Podejrzewam, że nasi zagraniczni goście, mogą być lekko zaskoczeni tym, co zastaną po przyjeździe. Karmionym rajskimi plażami i murzynami z drinkami w kokosach z teledysku Oceany przyjezdnym, przyjdzie doświadczyć niezłego folkloru i to nie w tylko w wykonaniu zespołu Jarzębina.

Mimo całego tego magla, mam przeczucie, że Polska dobrze zaprezentuje się Europie. Trzeba tylko pamiętać, by na jej oczach nie prać swoich śmierdzących brudów, a zachować się jak dobra gospodyni. Przyłączam się więc do apelu Palikota, o to by Jarosław K. opuścił kraj na czas trwania tej imprezy... albo przynajmniej stulił dziub.

http://w432.wrzuta.pl/audio/8fvXbmzSOKp/koko_euro_spoko-jarzebina

piątek, 2 marca 2012

Mieszkania komunalne w Polsce


Wiadomości, Teleexpresy, Fakty i Wydarzenia. Wyborcza, Fakt i inne brukowce nieustannie bombardują nas informacjami o tym, jak to w Polsce trzeba budować mieszkania komunalne i socjalne. Kaczyński obiecuje ich trzy miliony, nowe powstają cały czas, a mnie krew zalewa.

W mieszkaniach komunalnych mieszkają "bogacze". Teraz będziemy ich eksmitować, bo przecież niedopuszczalnym jest, by magnaci zarabiający średnią krajową, albo o zgrozo, więcej mieszkali w takich luksusach, kiedy polskie rodziny nie mają dachu nad głową. Idę po pistolet, bo nie zdzierżę.

Przyjrzyjmy się danym. W Poznaniu około 130 mieszkań, będących własnością gminy stoi pustych. W Krakowie, bez lokatorów pozostaje 105 mieszkań, w Łodzi chyba idą na rekord - 627 mieszkań, także w ścisłym centrum niszczeje i jest pozostawionych samym sobie. Bydgoszcz - 200 mieszkań, kolejne czekają na zasiedlenie w Gdańsku. W drugiej połowie 2010 roku na warszawskich Bielanach oddano do użytku kolejne mieszkania komunalne, nówki. Do tej pory w większości z nich nikt jeszcze nie zamieszkał . Sytuacja wygląda podobnie na terenie całego kraju
W Krakowie zdecydowano się na masową wyprzedaż lokali. Na zasadach przetargu udało się sprzedać zaledwie 32 mieszkania, 80 kupili bez przetargu aktualni (ówcześni) najemcy. 105 nadal jednak stoi pustych i niszczeje, a w kolejce po komunalne lokum czeka ponad 2 tys. osób - informuje "Polska Gazeta Krakowska".

Gminy wyprzedają te mieszkania, bo utrzymywanie ich najzwyczajniej im się nie kalkuluje. Trzeba tam przecież od czasu do czasu, przeprowadzić remont, jeśli mieszkanie stoi puste to właśnie gmina ponosi koszty jego utrzymania. Na co to nam? - pytają gminy i sprzedają nieruchomości po zaniżonych cenach. Niektóre można kupić za 30 procent wartości rynkowej, pod warunkiem, że zarabiamy odpowiednio mało. Tylko jak człowiek, którego nie stać na płacenie normalnego czynszu ma zdobyć te pieniądze? Jeszcze dwa lata temu stosowano dodatkowe zniżki. Udokumentowano nawet przypadki, gdzie suma zniżek wyniosła 99 procent wartości!

Tak na chłopski rozum, skoro mieszkania stoją puste, ludzie nie mają gdzie mieszkać, a nikt na tym interesie nie zyskuje, to coś tu jest chyba nie tak. Jak do choroby ciężkiej prowadzona jest polityka mieszkaniowa gmin, że takie sytuacje mają miejsce?

Problem wydaje się polegać na tym, że ci, dla których brakuje mieszkań to głównie mieszkańcy małych gmin (wiejskich), gdzie takich mieszkań faktycznie nie ma. 
 
Powyżej pozwoliłem sobie zamieścić pewien prosty schemat (obłędny skill painta, wiem). Ilustruje on moją wizję polityki mieszkaniowej. Skoro nie ma mieszkań tam, gdzie są ludzie, to... co łatwiej zrobić, przeprowadzić rodzinę do istniejącego już mieszkania, czy wybudować kolejny moloch na wsi? A wieś w Polsce wymiera, starzeje się i nawet zakładając, że wybudowane tam mieszkania będą miały obłożenie teraz, to za 20 lat będą już stały puste.
Odpowiedź wydaje się być banalnie prosta, potrzebuje tylko odpowiedniego rozporządzenia ministra. I dziwię się, że przez tyle czasu nie udało się tego wymyślić.

Ministro Mucho, Donaldu Tusku, Ministru Nowaku i ty, Pawlaczu! Nie idźcie tą drogą! Nie wydawajcie pieniędzy podatników na nowe mieszkania komunalne, tylko zróbcie tak, żeby nie stały puste te, które już są. Odkładam pistolet, poczekam do końca kadencji.

poniedziałek, 13 lutego 2012

Gaz łupkowy, czyli polskie El Dorado

Rosjanom przybył kolejny, oprócz mrozu powód do zgrzytania zębami. W Polsce wrócił temat gazu łupkowego. Mówię wrócił, bo o istnieniu pokaźnych złóż tej kopaliny w tym rejonie geograficznym informowano już w latach 70 dwudziestego wieku. Porzucony wtedy skarb odnalazł, niczym Indiana Jones  główny geolog kraju, dr Jezierski (w grudniu 2011 roku, na stanowisku zastąpił go Piotr Woźniak) do spółki z Tuskiem.
Do tej pory ukazało się w prasie wiele artykułów. Większość podejmujących temat jest optymistami. Nadzieje rozbudzają szacunki amerykańskiego konsorcjum, które wykupiło koncesję na poszukiwania złóż gazu łupkowego. Amerykanie są zdania, że polski Skarb Państwa może być w posiadaniu nawet 6 bilionów metrów sześciennych gazu! Właściciele aut z instalacją gazową już zacierają ręce.
Cieszy się też Premier. Błysnął nawet poczuciem humoru przy wyznaczaniu koordynatora polityki państwa dot. gazu łupkowego, desygnując na to stanowisko Tomasza Arabskiego (get it? Arabskiego). :]

Ale taki optymizm, to jeszcze nic. W Polsce zawsze jest ktoś, kto jest o krok... ba, o lata świetlne przed resztą. Środowiska związane z rozwiedzionymi niedawno Jarosławem Kaczyńskim i Zbigniewem Ziobro już planują na co wydać uzyskane z wydobycia gazu pieniądze. Ha, wszyscy będziemy mieli emerytury jak Jaruzelski! Jednak gazowa aprowizacja Polski to nie wszystko. Oprócz tego koniecznie trzeba nastawiać portów, dzięki którym będziemy zdolni ten gaz eksportować. I to na wczoraj!

Ci, którzy w innych sprawach domagają się prawdy już zwietrzyli kolejny chytry plan Rosji. Otóż Gazprom wykupi wszystko, po czym zdusi naszą, nienarodzoną jeszcze, potęgę w zarodku. Cóż, wiadomość o polskich złożach odbiła się na świecie dosyć szerokim echem. Dziwnym byłby brak rosyjskiego giganta w towarzystwie największych koncernów z branży energetycznej. W obawie o stan zdrowia niedowiarków, wypisuję receptę na lekturę prawa geologicznego i górniczego, gdzie dowiedzą się dwóch ważnych rzeczy, zadających kłam najgłośniejszym zarzutom przeciwników wydobycia gazu łupkowego w Polsce.
Po pierwsze, zdobycie koncesji na poszukiwanie złóż nie jest jednoznaczne z uzyskaniem koncesji na wydobycie, eksploatację złóż.
Po drugie, każdy kto koncesję nabędzie zobowiązuje się do spełniania określonych w umowie wymagań, pod rygorem odebrania koncesji. A wymagania ustanowione w umowie są takie, że robota ma się posuwać do przodu.
Wielką wiarę w powodzenie tych działań przejawia Donald Tusk, który zdążył już powiedzieć, że pierwszy polski gaz z łupkowych złóż popłynie do Polaków już w 2014 roku.

Oprócz Amerykanów najaktywniejszym graczem jest jak na razie polski koncern PGNiG, któremu mocno kibicuję, bo niby czemu na naszym gazie nie mieliby zarabiać nasi? No właśnie, oprócz uinstytuowanego wcielenia zła - Gazpromu, zagraża nam jeszcze, zasiadający w Parlamencie Europejskim Francuz Jose Bove. Przyjechał on nawet do Polski na posiedzenie, raczkującego jeszcze w naszym kraju ruchu oporu, opierającym sie głównie na Centrum Zrównoważonego Rozwoju. CZR niby nie mówi otwarcie "nie" wydobyciu, ale karteczki z napisem "trucizna" na ich posiedzeniu były dość wymowne. Zdumiewających efektów bujnej wyobraźni tych państwa, okraszonych kilkoma faktami,  możecie wysłuchać tutaj.

Mimo, że pewnym jest to, że iluzoryczna wizja ministra Budzanowskiego (odwierty badawcze do końca 2013 roku, później wydobycie) jest nie do osiągnięcia, ja pozostaję optymistą. W kuluarach mówi się, że na własną energię jądrową nie będziemy mogli liczyć co najmniej przez najbliższych 20 lat. Tym bardziej, wierzę, że Polska może na gazie łupkowym wiele zyskać. Mam nadzieję, że Arabski zademonstruje swoje midasowe właściwości, a polskie El Dorado nie okaże się fantasmagorią i już niebawem życie w Polsce stanie się choć trochę lepsze. Cała naprzód, Polsko!

czwartek, 9 lutego 2012

Kościół a polityka

Księża biją na alarm, "młodzi Polacy odchodzą od Kościoła". To prawda, mimo, że żyjemy w społeczeństwie w którym grubo ponad 90 procent to zdeklarowani katolicy coraz mniej osób przedkłada potrzebę, czy chęć pójścia na mszę nad możliwość skorzystania z kilku dodatkowych minut zbawiennego snu, albo poświęcenia tego czasu innym zajęciom.
Oczywiście, taki stan rzeczy można tłumaczyć mrozami, brakiem czasu, ale chyba większość z nas zdaje sobie sprawę, że prawda jest inna. Kościół sam zniechęca do siebie młodych licznymi skandalami, w które jest uwikłany oraz archaicznymi poglądami.
Słuchając kazań wielu księży młody człowiek, korzystający z jakiegokolwiek środka antykoncepcji może poczuć się jak kryminalista. Kościół wspaniałomyślnie zrobił krok w  kierunku wiernych i zezwolił na korzystanie z prezerwatyw w przypadku, w którym jedno z małżonków jest nosicielem wirusa HIV.
Jak ma poczuć się matka, nosząca w sobie dziecko, które nie ma szans na przeżycie porodu, albo kiedy jej ciąża jest efektem gwałtu? Przecież w interpretacji Kościoła, usuwając płód złamałaby najważniejsze z przykazań Dekalogu. To tylko niektóre z przykładów dyskusyjnych prawideł kościoła Katolickiego, a precedensów było przecież dalece więcej.

Nie jestem w stanie zliczyć afer, w które zaplątani byli księża, lub kościół w ciągu ostatniego roku, a gdyby zacząć je wymieniać, wynikiem byłaby prawdziwa litania.

Ostatnio najbliższa kościołowi partia polityczna Prawych i Sprawiedliwych gościła Ojca Rydzyka na posiedzeniu Komisji Kultury i Środków Przekazu w sejmie. Transseksualna posłanka Ruchu Palikota dała pokaz niebywałej buty i braku kultury, zwracając się do Rydzyka per "Pan". Według posłów PiS takie zachowanie jest niedopuszczalne. Do duszpasterza należy zwracać się z grzecznością - ksiądz, ojciec, wielebny. Całe zamieszanie wyjaśniła posłanka PiS: "Ona nas obraziła, bo mówi na księdza polskiego, księdza, mówi Pan". W sukurs idzie jej partyjny kolega: "nie, ojciec, przecież ksiądz nie jest księdzem, tylko ojcem". Faktycznie, w tym kościele często tak bywa. Oliwy do ognia dodał jeszcze poseł Dziedziczak, zwracając się do posłanki Grodzkiej słowami "ma Pan rację". Miało to być odpowiedzią na tłumaczenie Grodzkiej, że przecież słowo Pan, nie jest w języku polskim obraźliwe.
Posłom i wyznawcom tej partii chciałbym też przypomnieć, że Polska, bynajmniej, nie jest państwem katolickim, a zwykłym - świeckim. Całości dyskusji na ten tematu możecie posłuchać tutaj.
Kolejnymi prawdami głoszonymi przez OJCA Rydzyka jest, na przykład, stwierdzenie, że katolicy w Polsce powinni przestać płacić podatki. Niejednokrotnie byliśmy świadkami kiedy obrażał on innych. O duchowych uniesieniach księdza Natanka nie trzeba chyba nikomu przypominać, wszyscy wiemy, że "coś się dzieje".

    Proboszcz jednej z gmin wysłał do parafian pismo takiej treści:
 

Jakby tego było mało co chwilę w mediach słyszymy o kolejnych przypadkach napastowania seksualnego przez księży.
Kiedyś, kościoły były kojarzone jako ostoja bezpieczeństwa i spokoju. Dziś, paradoksalnie, rodzice obawiają się o bezpieczeństwo swoich dzieci w kościele. I czy nie mają ku temu powodów?
Ogrom problemu pedofilii wśród księży dostrzegł też sam Watykan. Kilka dni temu odbyło się sympozjum dla kilkuset biskupów z wielu krajów, poświęcone metodom zapobiegania tego typu wydarzeniom. Sympozjum było jednak niejawne i nie wiadomo, czy cokolwiek z niego wyniknie. Oby, szczęść Boże.

Zostaje jeszcze nieśmiertelna sprawa krzyża w sejmowej sali obrad, która jest przez konserwatystów odświeżana przed każdymi wyborami. Sprawa jest prosta - żyjemy w wolnym kraju, w który, wedle Konstytucji, mamy równe prawa, niezależnie od wyznania, więc albo ten krzyż zdejmiemy, albo ściana powinna wyglądać jak kolaż z symboli rozmaitych religii. Choć i tu może pojawić się problem, bo czy nie poczują się pokrzywdzeni ateiści i agnostycy?
Dlaczego w szkołach naucza się dzieci religii katolickiej? Czy nie jest to przymuszanie do religii? Proponowałbym raczej Wiedzę o religii, tak by każdy mógł obrać tę, która mu odpowiada.

Rzeczpospolita Polska jest republiką świecką. Dlaczego zatem Kościół włącza się do każdej dyskusji politycznej? Dlaczego ma taki wpływ na kształt rządów kolejnych partii będących u władzy? Politycy z reguły kartę Kościoła wykorzystują niczym jokera. Niektóre partie mają nie wyborców, a wyznawców. I wyznawcy zawsze zatańczą tak, jak prezes im zagra. Na szczęście to pokolenie oślepionych blichtrem bożym owieczek powoli wymiera. Może jeszcze będzie dobrze?

“I am neither a Christian, nor an atheist, I’m not Jewish or Muslim … my religion is written on a piece of parchment called the Constitution” - to cytat z wchodzącego do polskich kin filmu "Idy marcowe". Życzyłbym sobie, by to samo mogli powiedzieć rządzący w Polsce.
Dożyję?

ACTA a mentalność młodych w Polsce

Protesty, zamieszki, aresztowania, rzucanie obelgami, hakerskie ataki na rządowe strony www, demonizowanie rządu, fale sprzeciwu przyszłych uciśnionych na facebook'u i innych serwisach społecznościowych, renesans Hołdysa. Takie właśnie efekty pociągnęła za sobą deklaracja, a później podpisanie umowy handlowej dotyczącej zwalczania obrotu towarami podrabianymi, czyli (nie)popularnego ACTA przez polski rząd.

Zacznę od tego, że podobnie jak większość jestem, byłem i będę przeciwko ratyfikowaniu, podpisywaniu i wyrażaniu zgody na coś, co nie jest w pełni jawne. To, że Japonia i Stany Zjednoczone podsuwają nam do podpisania dokument, do którego treści nie każdy ma dostęp, jest dla mnie sytuacją kuriozalną i nie ulega wątpliwości, że Polska na takie warunki przystać nie powinna. A jednak, Pani Rodowicz, ambasador RP w Japonii złożyła swój podpis (jako pełnomocnik rządu) pod tym dokumentem, dając zielone światło do przepchnięcia tego projektu na posiedzeniu sejmu.
Na szczęście okazało się, że ACTA to nie taka mała sprawa. Bardziej słoń i to poroniony, którego nie podobna przepchnąć pod stołem. Słoń rozpieprzył stół i zafajdał całą salę obrad. No i rozpoczęło się piekło. Prezydentowi uświadomiono, że nie będzie miał skąd ściągać filmów dla dorosłych, premierowi pokazano jak niedoskonały jest jego umysł, Zdrojewski dowiedział się, że gada bez sensu, a Boni - minister cyfryzacji, zdał sobie sprawę, że z tymi cyframi to on wcale tak za pan brat nie jest. Na pomoc teamowi ACTA przybiegł, świńskim truchtem, Zbigniew Hołdys. Gwiazdor, polski Eric Clapton, którego albumy masowo pobierane są z nielegalnych źródeł w internecie. 
Osobiście nie znam ani jednej piosenki Erica Hołdysa, ani nie znam nikogo kto taką empetrójkę miał na dysku, ale sam Klapton twierdzi, że tworzona przez niego sztuka (przez wielkie SZ) jest rozkradana. Ja, od siebie, mogę obiecać, że w życiu nie ściągnę z internetu niczego, co sygnowane jest jego nazwiskiem. Lepiej go nie gniewać. Kowbojski kapelusz ma, może mieć i rewolwer.

Zaskoczyła mnie natomiast skala sprzeciwu. Chcąc, nie chcąc przyjrzałem się sprawie nieco bliżej i z zażenowaniem stwierdziłem, że większość protestujących nie ma pojęcia przeciwko czemu protestuje. Dla przeważającej części nadziei narodu, okropieństwo ACTA polega na tym, że nielegalnym będzie skopiowanie obrazka, a z youtube'a zniknie parę filmików.
Naprawdę, osoba patrząca z boku mogłaby pomyśleć, że musimy być fantastycznym krajem, skoro tak błahe sprawy powodują takie reakcje wśród ludzi.
Na próżno szukać, w tłumach protestujących kogoś kto wspomniałby o niebezpieczeństwie zniknięcia tańszych substytutów drogich leków, dzięki którym połowa staruszków może dalej pobierać swoje emerytury i pędzić, nie wiadomo gdzie i po co, autobusem o 7 rano, a naprawiając swojego rzęcha, wartego 3 tysiące złotych, wydamy drugie tyle na ORYGINALNE części.
Zdziwienie moje jest o tyle większe, że ta sama, świadoma i dojrzała społecznie młodzież siedzi cicho, kiedy mowa o podwyższaniu wieku emerytalnego, wprowadzeniu opłat za studia, rosnących cenach paliw (mają znów znacząco wzrosnąć z początkiem lata, a państwowy Orlen nie zamierza podejmować żadnych działań w związku z tym), polityce mieszkaniowej. No najgorzej, że tego filmiku na youtube nie będzie.

Minister kultury i dziedzictwa narodowego, Pan Zdrojewski, ładnie wytłumaczył dlaczego trzeba podpisać ACTA.
Po pierwsze, "
nie będzie konieczne dokonywanie zmian w prawie polskim" - no jak tak to dawaj. Trzeba brać, skoro dają.
Po drugie, "
związanie się przepisami ACTA jest istotne z punktu widzenia utrzymania dobrych relacji z inicjatorami umowy, czyli USA i Japonią." - no tak, gotowi nam w vendetcie zabrać McDonald'sa i podsyłać lipne glony do sushi (a będzie to legalne jeśli ACTA nie zostanie ratyfikowane),
I po trzecie, to co tak naprawdę mogłoby cokolwiek zmienić, jeśli chodzi o piractwo medialne, będzie "fakultatywne" - "
przepis ACTA dotyczący ujawniania właścicielowi praw informacji koniecznych do zidentyfikowania konkretnego użytkownika (art. 27 ust. 4), który może budzić zastrzeżenia pod kątem jego zgodności z prawem unijnym, został ujęty jako fakultatywny".
Za to minister Boni, zaproszony to popularnego talk show, powadzonego przez, byłego już, redaktora naczelnego tygodnika "Wprost" Tomasza Lisa tak się zagubił, że już w końcu sam nie wie, czy jest za, czy przeciw. Ręce same składają się do oklasków!
Z całej sytuacji z twarzą próbuje wyjść Donald Tusk, debatując przez 7 godzin z blogerami. Cóż, mnie nie zaproszono... Ciekaw jestem, co na to wszystko naczelna blogerka III RP  Kasia Tusk?

środa, 8 lutego 2012

Płatne studia na państwowych uczelniach

No i stało się. Semestr letni roku akademickiego 2012/13 jest ostatnią szansą na podjęcie bezpłatnych studiów na drugim kierunku. Nie ma już większego sensu debata nad tym, czy to dobrze, czy źle. Ustawa została klepnięta i za każdy dodatkowy kierunek rozpoczęty w przyszłym roku akademickim przyjdzie nam zapłacić. Nie do końca wiadomo ile, ale pewnie będzie to zależne od ilości chętnych oraz samego kierunku.

Sam, mimo młodego wieku zjeździłem kawał świata, rozmawiałem z wieloma ludźmi i, tak naprawdę, bezpłatne studia były/są jedną z niewielu rzeczy, jakiej koledzy z zachodu mogą nam pozazdrościć.
Z moich ostatnich obserwacji wynika, że Polska dąży do amerykańskiego modelu systemu edukacji. Introdukcją było właśnie wprowadzenie odpłatności za drugi kierunek studiów, kilka dni temu do sejmu weszła kolejna ustawa, wedle której młodzi uczniowie dużo wcześniej będą zmuszeni wybrać profil nauczania.
Umożliwi to większą specjalizację i rozwijanie faktycznych zainteresowań jednostki. Widzę jedno, poważne zagrożenie. Miałem okazję spędzić rok swojego życia w Stanach Zjednoczonych, uczęszczając tam do High school'u, czyli odpowiednika naszego liceum. Tamtejszy system daje ogromne możliwości rozwoju, ale ci mniej ambitni mogą dobrać takie przedmioty, że spokojnie tę szkołę ukończą bez cienia wiedzy. Pozostali, za cel, obrali sobie pójście do college'u.
Ten z kolei często mylony jest jako odpowiednik naszego uniwersytetu - a figę! College to bardziej wyższa szkoła zawodowa, gdzie studenci przygotowywani są stricte do wykonywania określonego zawodu. Stąd też popularna opinia, że Amerykanie są głupi. Błąd - są dobrymi fachowcami w swoich dziedzinach (stąd potęga ich gospodarki), oprócz tego charakteryzują się dużą ignorancją, bo jak inaczej wytłumaczyć fakt, iż Polskę kojarzyli ze słowem 'polar' i pytali o białe, słodziaszne misie?
Pójście w tym kierunku, owszem, najprawdopodobniej byłoby świetnym posunięciem z punktu widzenia ekonomii, jednak czy chcemy żyć w kraju, w którym jedynym partnerem do rozmowy będzie osoba, która ukończyła podobny kierunek studiów, a wszyscy inni będą mieli zerową wiedzę ogólną?
Lakonicznie stwierdzę tylko, że należy znaleźć złoty środek, a nie wzorować się ślepo na zachodnim mocarstwie. Jestem więc zdecydowanie przeciwko obniżaniu poziomu matur, a także pomysłom pana Romana Giertycha - ministra edukacji w rządzie Jarka Kaczyńskiego, zwłaszcza tego o amnestii. Naprawdę, nie każdy musi posiadać świadectwo dojrzałości.

Ja natomiast mam nieco inną propozycję dla rządu. Od wielu już lat, narzekamy, że młodzi Polacy, wykształceni, znający języki opuszczają nasz kraj w poszukiwaniu pracy. Tym bardziej, że bije nas to, jako państwo, po kieszeni. To przecież za pieniądze podatników, nasze zostali oni wykształceni. Dlaczego nie możemy skonstruować prostej ustawy, według której każdy miałby prawo do darmowych studiów na uczelni państwowej opatrzone w klauzulę, że po ukończeniu edukacji zobowiązuje się pracować w kraju przez iks lat (5?) i w tym czasie, płacąc tutaj podatki spłaci swój dług wobec RP, a chcąc wyjechać z kraju w celach zarobkowych przed upływem tego czasu musiałby wpłacić do kasy państwa różnicę pomiędzy zapłaconym dotychczas podatkiem dochodowym, a kosztem otrzymanej od państwa edukacji.

Myślę, że takie rozwiązanie nie tylko byłoby dalece skuteczniejsze i lepsze dla polskiej gospodarki, ale także uświadomiłoby młodym, że w Polsce też da się zarobić.
Co do uczelni prywatnych, w mojej skromnej opinii powinny one zostać płatne, a rząd nie powinien ulegać naciskom rektorów szkół wyższych, bo serio, magistrów to mamy jak mrówków... tylko magistrować nie ma gdzie.

Abonament RTV

Ostatnio telewizja publiczna raczy nas spotami informacyjnymi pod szyldem kampanii społecznej "Płacę abonament". Możemy tam wysłuchać gratulacji niemieckich przedsiębiorców, zobaczyć zdziwione oczy francuskiej stylistki, podziwiać bezbłędną kindersztubę trenera siatkówki i polskiej projektantki ciuchów, przerażonej tym, że ktoś mógłby ją o podobny występek (niepłacenie abonamentu) podejrzewać.


Zaiste szczytny to cel. Wydobądźmy naszą ojczyznę z gehenny okupowania pierwszego miejsca w Europie pod względem odsetka niepłacicieli abonamentu radiowo telewizyjnego. Przecież to tylko 18.50 pln miesięcznie!
Chwila, ILE? Ale za co? Za te 3 pogramy informacyjne które oglądam w ciągu dnia, za reklamy? Za M jak Miłość i Klan?
Z odpowiedzią na te pytania biegnie nam treść odpowiedniej ustawy oraz zapis "(...)abonament naliczany jest za posiadany odbiornik (radio lub telewizor), a nie emitowane treści".
Dostawca idzie nam jednak na rękę, bo zarejestrować trzeba tylko pierwsze radio i pierwszy telewizor jaki sobie nabędziemy. Dobrze, że nie ma obowiązku opłacania ubezpieczenia od utraty wzroku i słuchu.


Skoro to jest już jasne, to czas wyjaśnić, czy ludzie płacący abonament z tytułu kablówki, czy telewizji cyfrowej również taki abonament muszą opłacać.
Zadzwoniłem na infolinię jednego z operatorów telewizji cyfrowej i zapytałem, czy płaci on za prawo do reemisji programów ogólnodostępnych. Owszem, płaci. Z początkiem 2003 roku zniesiono licencję ustawową i od tego czasu TVP zażądało opłat za reemisję swoich programów, pod rygorem wprowadzenia opłat od gniazdka telewizyjnego (1.5pln od gniazdka).
Czyli abonenci telewizji cyfrowej abonament płacą, de facto, podwójnie. Ale jak to?! No a tak to, powtarzam - "Niezależnie od tego, czy korzystamy z kablówki czy z platformy satelitarnej musimy płacić abonament radiowo-telewizyjny. Wynika to z faktu, iż abonament naliczany jest za posiadany odbiornik (radio lub telewizor), a nie emitowane treści."

Tak sobie myślę, że skoro abonament płacimy od odbiornika, a emitowane treści są, niejako, gratis, to czy telewizja publiczna nie powinna pójść śladem operatorów GSM i, na przykład oferować 42-calowy telewizor za złotówkę, jeśli zobowiążemy się płacić abonament przez dwa lata. Wtedy miałoby to ręce i nogi, a
 jestem w stanie zaryzykować stwierdzenie, że z braku konkurencji (bo i tak i tak płacimy, a telewizor za złotówkę piechotą nie chodzi), odsetek uiszczających comiesięczne wpłaty na konto TVP SA. wzrósłby z obecnych 35 procent co najmniej o 50 punktów procentowych.

Osobiście, chętnie bym ten abonament zapłacił, ale mam taki dziwny zwyczaj nie kupowania rzeczy słabej jakości, za które i tak zapłacę robiąc co miesiąc przelew na konto UPC.
Zobaczymy, może do zmiany zdania przekona mnie nowy serial TVP "Galeria", opowiadający o życiu w centrum handlowym. Zapowiada się ekscytująco!